„Dyskurs miłosny jest zazwyczaj gładką powierzchnią, która pokrywa Obraz, jest bardzo miękką rękawiczką spowijającą kochaną istotę. Jest to dyskurs dewocyjny, prawomyślny. Kiedy obraz ulega zniekształceniu, dewocyjna powierzchnia rozdziera się...”(1)
Obraz 1. Rękawiczka.Ciężkie , okute drzwi paryskiej kamienicy otwierają się powoli, a od dawna nie oliwione zawiasy, wydają znajomy dźwięk, wzmacniając deja vu z dzieciństwa. Snop światła z uchylonego skrzydła, oświetla imponujące marmurowe schody, nienaturalnie szerokie, nawet jak na tak reprezentacyjną kamienicę. Widać tu nie tylko upływ czasu. Ten „upływ” został przyspieszony przez ludzką ingerencję daleką od cnót: troski i dbałości. Na ścianach nie było grafitti, gdy jako mała dziewczynka, ponad 50 lat temu, wchodziła na schody, trzymana przez opiekunkę za rękę, drugą przesuwając po tralkach z ciemnego drewna. Schody z białego marmuru lśniły, wydając zapach pszczelego wosku i terpentyny. Po białej powierzchni pełgały kolorowe plamki z witraży, a ona goniąc je, puszczała na chwilę rękę niani, podbiegając do dwóch figur strzegących wejścia. Byli to kobieta i mężczyzna o czarnych twarzach, trzymający w rękach gazowe latarnie, wtedy codziennie zapalane przez dozorcę.
Teraz podchodzi do jednej z nich, z pokrytego resztkami złoceń turbanu, spływają gołębie odchody, znacząc czarną twarz zastygłymi łzami toksycznej bieli.Kobieta ma urwaną głowę, z kikuta szyi wystaje drewniany bolec łączący kiedyś głowę z korpusem. Wiedziona wspomnieniem, wraca do mężczyzny, przymykając oczy dotyka muskularnego uda. Powtarza tym gest swojej ciotki sprzed 50 ciu laty. Wracali wtedy z przyjęcia, ona, ciotka i wujek, który niósł ją śpiącą i zmęczoną. Kiedy podeszli do schodów, otworzyła oczy i zobaczyła dłoń ciotki w białej, muślinowej rękawiczce muskającą bezwiednie udo z czarnego hebanu, czuła zapach szampana i perfum i wtedy przez zmrużone oczy, udając sen, zobaczyła wujostwo w namiętnym pocałunku.Teraz, 50 lat później, patrzy dokładnie w miejsce, gdzie ręka w białej rękawiczce, gładziła muskularne udo. Plama wytartego drewna zachowała powidok rękawiczki, wspomina odurzającą mieszaninę zapachów pudru, szampana i wosku, prawie słyszy przyspieszony pożądaniem oddech ciotki…i wtedy z góry dobiega odgłos łopotu gołębich skrzydeł, skrzypienie otwieranych drzwi i głos starej pijaczki, która próbując schodzić i jednocześnie nałożyć na siebie strzępy szlafroka, woła w dół :acun nègre n’a jamais vècu ici . Strumień słów przeczy tej deklaracji: „ od kiedy zamieszkali tu czarni, wszystko podupadło, wszystko niszczą, dom jest zrujnowany, kościół w pobliżu zamknięty , a oni codziennie rozkładają te swoje dywaniki i modlą się na ulicy”Nie chce tego słuchać, wychodzi na ulicę, staruszka cały czas mówi, głos niknie w hałasie klaksonów, czuje delikatną woń perfum, które znów na chwilę przywołują obraz ciotki w woalce i białych rękawiczkach do połowy nagich ramion, obraz jest wątły i rozwiewa się brutalnie zaatakowany przez chmurę haszyszowego dymu z sąsiedniej bramy. Słyszy twardy, algierski akcent i słowa bezceremonialnie komentujące jej wciąż zgrabne łydki i pośladki. Wybucha, krótkim spazmatycznym szlochem nie zdając sobie sprawy jak bardzo jest on podobny do odgłosów rozkoszy sprzed laty, w ciszy, pomiędzy czarnymi ciałami, na marmurowych schodach…
Obraz 2.Zdjęcie prasowe, stolica Ghany, rok 1957Na trybunie siedzi księżna Kentu, śnieżnobiałą szyję okala podwójny sznur białych pereł, na rękach długie, białe rękawiczki; obok premier państwa, które właśnie ogłosiło niepodległość – Kwame Nkrumach.Nachalny i oczywisty kontrast pomiędzy jego napiętą i lśniącą, czarną skórą i matową wręcz chorobliwą bielą skóry i rękawiczek to nie tylko różnica kolorów i powierzchni. Punktum to sąsiedztwo nagiej ręki i ręki ubranej, jest w tym jakaś erotyczna siła, jest zależność, podporządkowanie i dominacja.Premier dominuje a angielska lady reprezentująca dogasającą siłę British Comonwealth wydaje się być uległa i jest w tym nie tylko inscenizowana na potrzeby widzów polityczna poprawność, ale zalążek odwiecznej gry uwodzenia pomiędzy kobietą a mężczyzną. Kwame Nkrumah, którego ciało pamięta jeszcze wstrząs inicjacji i głos czarownika, jest ubrany w garnitur z jasnego tropiku, Kwame przybiera dumną postawę zwycięzcy, matowy tropik jeszcze bardziej uwypukla czarną i lśniącą skórę, dwuwymiarowość i fałszywa perspektywa fotografii tworzą złudzenie, w którym jego usta i lśniące w czarnej twarzy śnieżnobiałe zęby dotykają białej perły w koniuszku ucha Lady. Comonwealth. Wątpliwa niepodległość i erotyczne napięcie w kontrolowanej grze będącej symulakrum dominacji i uległości tak potrzebnych w miłosnej rozgrywce, wobec której polityka jest tylko nędzną imitacją prawdziwych namiętności.Obraz 3. Queen Elizabeth of Ghana. Rok 1961.
Księżna Kentu była ciotką królowej Elżbiety II. Na fotografii z kolekcji Getty, młoda królowa ( jest 8 lat po koronacji ) w diademie, z nagimi ramionami i długich białych rękawiczkach tańczy z Kwame Nkrumah. Czarna dłoń trzyma dłoń królowej i nie to jest tutaj ważne ale kierunki wyznaczane przez ich oczy; każde patrzą w inną stronę, wektory ich spojrzeń rozbiegają się, tak jakby królowa udawała nieśmiałość, rosnąca odległość dociera do horyzontu zdarzeń, za którym płyną statki z pierwszymi transportami niewolników. Kwame trzyma w dłoni rękawiczkę wypchaną dłonią byłej królowej Ghany. Queen of Ghana – Elizabeth II odebrała staranne wykształcenie i musiała wiedzieć kim był św. Maurycy, musiała widzieć jego czarną twarz wyłaniającą się z katedralnych rzeźb i obrazów, na pewno musiała też czytać ( lub czytano jej) arturiańskie legendy, gdzie jeden z synów Rycerza Okrągłego Stołu spotyka czarnego rycerza w lśniącej czarnej zbroi. Noc i wrzosowisko. Etymologia czerni nieprzetłumaczalna w innym niż angielski: moorish land – wrzosowisko, moor – wrzosowisko i jednocześnie Maur – mieszkaniec Afryki i wreszcie blackamoor – pogardliwie czarnuch, paradoksalnie ciągle w użyciu w odniesieniu do występujących na rynku antykwarycznym, rzeźb czarnych służących. To na wrzosowiskach i za sprawą Shakespeare’a pojawił się Inny pod postacią Otella - czarny duch Moor.Obraz 4.Blackamoor. Krótka historia figurek czarnych MaurówZaczyna się w baroku od weneckiego rzeźbiarza Andrea Bustolon. Dla potężniejącej klasy średniej posiadanie figurki czarnego człowieka, stało się symbolem aspiracji do klasy wyższej, którą stać było na utrzymywanie egzotycznej, czarnoskórej służby. Aspiracja jest siostrą pożądania. Czasami zaspokajała je statuetka czarnego niewolnika trzymającego lampę lub świecznik ( często na głowie). Te realne dowody konsumpcji symbolicznej mają swój związek z etymologią kręgu słów, w którym mieści się także wyraz „moored” o staro germańskim rodowodzie , oznaczający zacumowany statek. To z nich wyłaniali się pierwsi Inni, z czytelnym stygmatem odmienności w postaci innego koloru skóry, połączeni metalowym łańcuchem, szli szeregiem wzdłuż nabrzeża wpatrując się w „mooring light” kotwiczne światła, bez nadziei.Obraz 5. Nowy Jork.Hudson street, pora lunchu, wiosna.Przy kawiarnianym stoliku siedzi para, na którą w tym kosmopolitycznym mieście nikt nie zwraca uwagi. Każdy ruch i spojrzenie zdradzają rodzący się flirt. Ona jest białą kobietą w trudnym do określenia wieku, z nienaturalnie gładką twarzą (botox ? operacja ?). jej dłonie w białych muślinowych rękawiczkach gładzą dłoń ciemnoskórego, pięknego mężczyzny. Na pierwszy rzut oka widać, że jest o wiele młodszy. Są swobodni : on pełen witalnej, skumulowanej energii, pod bladożółtym T-shirtem pręży się wysportowane, muskularne ciało, mruczy jej coś do ucha i wtedy gładkie policzki pokrywa rumieniec. W Nowym Jorku młodość może być przedłużana w nieskończoność… podobno tylko ręce zdradzają prawdziwy wiek kobiety, stąd częsty widok woskowo gładkich twarzy w połączeniu z rękawiczkami. Nawet w upalne popołudnia.Obraz 6. Sztuka uwodzenia lub uwodzenie jako sztuka.Większość kojarzy słynną scenę z filmu Dr. No z Jamesem Bondem, kiedy Ursula Andress wyłania się jak Wenus Botticellego z morskiej piany, trzymając w ręku muszle. Wiele lat później Margherita Turewicz Lafranchi produkuje remake tej słynnej sceny zapośredniczając w ironiczny sposób wszystkie klisze. Zamiast pięknej, powabnej i białej kobiety – czarnoskóry mężczyzna. Tytułowy Shell Collector. Nie dajmy się zwieść, analizując jego życiorys, możemy przekonać się, że słowo „kolekcjoner” może być idiomem dla słowa „uwodziciel” i że muszla jest tutaj czytelnym symbolem erotycznej zdobyczy. Kiedy artystka rozpoczęła pracę nad doktoratem w Brooks University w Oksfordzie wybrała (poniekąd z racji wcześniejszych studiów antropozoficznych) temat „Uwodzenie jako Sztuka”. Polecenie „more practising”, które usłyszała od jednej z asystentek promotora, zrozumiała dosłownie i kiedy poznała młodego Jamajczyka, który w sposób absolutnie wyjątkowy ucieleśniał teorie dotyczące uwodzenia, postanowiła zaangażować go do swojego projektu i zrezygnować z oksfordzkiego patronatu. D.J. był uwodzicielem całym sobą, uosobieniem Don Juana. Jednak studia nad istotą uwodzenia z czasem przybrały postać socjologicznej aktualizacji, gdyż uwodziciel był jednocześnie emigrantem i jak pisze M.T.L. „uwodzenie staje się sposobem przetrwania”. To nowa postać mechanizmu mimikry. Szwajcaria wraz ze swym realnym i symbolicznym chłodem wchłania postać Innego. Ten inny Inny okazuje się być egzystencjalnym bohaterem, wstając w zimie przed świtem, aby w ośnieżonym krajobrazie, przejść kilka kilometrów przez las w absolutnej ciemności. To heroizm w kontekście mitu leniwej Jamajki. Jednak tym co naprawdę stanowi o jego egzystencjalnej strategii jest uwodzenie. Jest skuteczny. Jego urok jest bezsporny. Z uporem jaki dyktuje mu strategia przetrwania, zdobywa kolejne kobiety. Zdobywa je w kraju, gdzie Inność i poczucie braku osiągnęły swoje apogeum. Kraj bez dostępu do morza, przyjmuje Don Juana, który wyłonił się z morskiej piany. Jak powiadał Georges Bataille :„ erotyczna aluzja zawsze może wzbudzić ironię”(2). Ale uważajmy, bo chichot historii bywa okrutny. W czasach gdy poprawność polityczna każe postrzegać problem imigrantów w jednostronnym ujęciu, gdy obecna księżna Kentu sfotografowana z olbrzymią broszką z motywem blackamoor zostaje okrzyknięta rasistką a jednocześnie na aukcjach w Sotheby, okrzyk : Blackamoor po raz pierwszy…!, rozbrzmiewa bez niczyich protestów : w tych czasach wystawa, w której uprzedmiotowiona postać imigranta jest ukazana z humorem i bez ponurej wymowy postkolonialnej hipokryzji, jest ryzykowna bo zamiast łez cierpienia ukazuje łzy Erosa.Linia wzroku Jamajczyka – Don Juana przecina się z wektorami prezydenta Ghany i brytyjskiej monarchini wytyczając trajektorie wzdłuż której nadpływają statki z wyłaniającymi się z morskiej piany uwodzicielami.Przypisy:(1) Roland Barthes, „Fragmenty Dyskursu Miłosnego”styczeń 2019