autor: Marek Wasilewski
„Artysta jest pasywny jak dziecko. Artysta pozostaje dzieckiem, które nie jest już dłużej niewinne, lecz nie może wyzwolić się spod władzy nieświadomości”.1
Louise Bourgeois.
Gdyby ktoś zapytał mnie, na co trzeba zwrócić największą uwagę, oglądając prace Piotra Kurki, powiedziałbym, że najbardziej intrygująca jest w nich dbałość o szczegół. To dopracowane do granic absurdu, niezauważalne na pierwszy rzut oka detale sprawiają, że to, co na jego wystawach już samo w sobie jest tajemnicze i zagadkowe, przestaje być tylko wrażeniem, umiejętnie zaaranżowanym nastrojem, lecz staje się faktem. Na przykład ogromna, zwisająca z sufitu srebrzysta łza pokazana w białostockiej Galerii Arsenał. Przeglądamy się w niej tak jak w lustrze. Tuż obok stoi zdeformowana ceramiczna rzeźba przedstawiająca marynarza karła. W lustrzanym odbiciu ciało obserwatora jest podobnie krępe i groteskowe jak stojąca na podłodze figura. Po stronie lustra jesteśmy tak samo zdeformowani i śmieszni jak postacie przeniesione z innej rzeczywistości w naszą. Patrząc na łzę i marynarza, musimy się zdecydować, w której rzeczywistości pragniemy się poruszać, czy w tej, w której nie różnimy się niczym od tej zagadkowej ceramicznej postaci, czy pozostaniemy na zewnątrz, bogatsi jednak o to doświadczenie istnienia równoległej perspektywy. Między tymi światami w twórczości Piotra Kurki istnieje pewien tajemny stan równowagi, jest to jednak równowaga krucha i pełna napięcia.Rzeźba jest egzorcyzmem i kiedy naprawdę jesteś w depresji i nie masz innego wyjścia poza samobójstwem, rzeźba wyciągnie cię z matni i przywróci ci swego rodzaju harmonię. Temu właśnie służy.” – powiedziała Louise Bourgeois.2 Jeżeli słowa te można odnieść do jakiejś konkretnej pracy, to dla mnie z całą pewnością będzie to właśnie postać marynarza karła. Uśmiech ceramicznego marynarza z mosiężnym sitkiem w czapce jest jednym z tych szczegółów, na które warto zwrócić uwagę. Lekko przechylona pucułowata twarz wydaje się emanować ciepłem i dobrocią. Jednak w jej pustych oczodołach czai się niepokój i dreszcz grozy. Wrażenie to potęguje obecność wspomnianego już sitka. Przypomina nam ono, że postać ta jest pusta w środku, że mamy do czynienia z powłoką lub zjawą. Jego skóra wyznacza granicę naszego świata. Wypełnione czernią oczy i usta są otworami, przez które objawia się nicość. Obcość, którą tak bardzo odczuwamy, bierze się z odwrócenia porządku tworzenia, artysta nie kreuje rzeźby na podobieństwo człowieka, lecz jak mówił ojciec w „Sklepach cynamonowych”: „chce stworzyć po raz drugi człowieka, na obraz i podobieństwo manekina”.3Piotr Kurka mówi, że „marynarz reprezentuje podróż, również w czasie, jako metaforę życia. Może reprezentować podróż w sensie marzenia albo ostatnią podróż Rimbauda”.4 Bruno Bettelheim napisał, że „nie ma lepszej metody pozwalającej zrozumieć niezwykle pomieszane sprzeczności, które współistnieją w naszym umyśle i życiu wewnętrznym niż wyizolowanie pewnych aspektów naszej osobowości i oznaczenie ich symbolami”.5 Trzecim elementem opisywanej pracy jest mała, przykryta szkłem powiększającym półeczka w ścianie, a w niej malutka laleczka marynarz, jak możemy się domyślać pierwowzór większego, stojącego na podłodze. Innymi słowy jest to jedna i ta sama osoba występująca w dwóch postaciach. Być może są to tylko dwa przeciwstawne aspekty jego osobowości. Jedna zamknięta i ograniczona, druga pełna fantazji, uciekająca w świat podróży i przygody, jakby powiedział Freud, reprezentująca zasadę przyjemności. Są jak zamknięte w kręgu domowych nakazów i zakazów dziecko i dorosły, któremu wszystko wolno. Jeśli pomyślimy o relacjach tych dwóch postaci, to stwierdzimy, że cechy mniejszej są siłą rzeczy przeniesione na tę większą. Czy oznacza to, że jeśli „dorosły” jest potworem, to było nim również dziecko, z którego wyrósł? Całą sytuację dodatkowo komplikuje umieszczony na ścianie napis, jest to zdanie wyrwane z autobiografii chińskiego mistrza zen Xu Yuna: ”... a kiedy nazajutrz zostało ono spalone, powietrze wypełnił niezwykły zapach, a w niebo szedł biały dym. W popiołach znaleziono ponad sto dużych relikwii w pięciu kolorach i niezliczoną ilość małych, przeważnie białych; wszystkie były czyste i błyszczące”. Rozglądamy się wokół, czy kropla jest jedną z tych czystych i błyszczących relikwii? Czy słowo „ono” odnosi się do ciała marynarza, które zostało spalone? Z tymi pytaniami, na które nie ma odpowiedzi, wchodzimy w kolejną przestrzeń.Podzielona jest ona przez kolor rozłożonych na podłodze części garderoby. Czarne ubrania po lewej, białe po prawej dzielą całą przestrzeń po przekątnej. Po stronie czarnej artysta ustawił kilkanaście różnej wielkości lamp z abażurami. Po stronie białej leży przewrócona lampa, a nad nią okrakiem stoi czarny pies, wilk. Zwierzę to nie jest po prostu wypchanym, realistycznym manekinem, nie jest eksponatem pożyczonym z gabloty muzeum przyrodniczego. Patrząc na wilka i odnajdując w jego kształcie kilka znakomicie oddanych detali, czujemy się jak zawieszeni między snem a jawą, jakby naraz na światło dzienne wyszły nasze nieuświadomione lęki i obawy. Wypełzają zza szaf i starych kredensów jak stwory z prozy Bruno Schulza, który opisuje dokładnie warunki, w jakich wylęgają się owe stworzenia: „Środowiskami tymi są stare mieszkania, przesycone emanacjami wielu żywotów i zdarzeń – zużyte atmosfery, bogate w specyficzne ingrediencje marzeń ludzkich – rumowiska obfitujące w humus wspomnień, tęsknot, jałowej nudy”. „Były to twory podobne z pozoru do istot żywych, do kręgowców, skorupiaków, członkonogów, lecz pozór ten mylił. Były to w istocie istoty amorfne, bez wewnętrznej struktury, płody imitatywnej tendencji materii... U istot tak powstałych można było stwierdzić proces oddychania, przemianę materii, ale analiza chemiczna nie wykazywała w nich nawet połączeń białkowych ani w ogóle związków węgla".6Piotr Kurka powiedział kiedyś, że nazwał marynarza „Ojcem”.7 Louise Bourgeois powiada „Wilczyca to po prostu moja matka”.8 Bettelheim pisze, że zwierzęta reprezentują to, co w naszej naturze pierwotne i niepohamowane, niepoddaną kontroli niebezpieczną energię, ale są także zwierzęta, które niosą nam pomoc i one symbolizują energie pozytywne. Czarny wilk jest tutaj intruzem, porywaczem lub strażnikiem dobrego snu, wilczycą matką. Tego nie wiemy, bo w naszych wyobrażeniach o tym, co jest dobre, a co złe, chcielibyśmy, żeby istniała dająca się jasno wytyczyć granica tak jak między czarną i białą garderobą. Co zrobić więc, jeśli wilk/wilczyca nie jest na swoim miejscu? Piotr Kurka umieścił na ścianie przed wejściem prowadzącym do tej instalacji napis: „Konflikt miedzy dobrem a złem jest chorobą umysłu”. Może zatem nie ma rozróżnienia pomiędzy wilkiem i wilczycą, bo jak napisali bracia Strugaccy: „Dobro można tworzyć tylko ze zła, bo nie ma niczego innego, z czego mogłoby powstać”.Z tego podminowanego niepokojem świata przechodzimy do następnej sali. Na ścianie wisi brązowa fotografia ścieżki dobrze utrzymanego ogrodu w stylu francuskim, poniżej na okrągłym blacie leży rzeźba przedstawiająca trzy złączone uszami zające. Po przeciwnej stronie napotkamy nisko zawieszone lustro i kalejdoskop. Zając jest symbolem lęku, legenda jakoby spał z otwartymi oczami zalicza go także do symboli czujności. Symbolika trzech zajęcy w okrągłym oknie katedry w Padeborn polega na figurze, jaką tworzą przez połączenie ze sobą ich uszu, tak że wyobrażają Trójcę Świętą. Koło, które tworzą, symbolizować też może obrót czasu i krótkie życie ludzkie. Wymienione powyżej przedmioty nie uderzają tak mocno w naszą świadomość, przemawiają znacznie łagodniej niż inne pokazywane prace. Stanowią jednocześnie zamknięcie, otwarcie, początek i koniec całej wystawy.Stuart Morgan pisał, że „Artystę bez ustalonego stylu, materiału czy medium może obowiązywać tylko jedna zasada. To brak zasad – przynajmniej zasad nie do obalenia. Możliwe bowiem, że właśnie ich obalenie przynosi rozwiązania”.9 W twórczości Piotra Kurki zasadą jest sięganie po różne materiały i przedmioty, które do jego wyobraźni przemawiają jak okruchy rozbitego świata albo fetysze czy obdarzone specjalną mocą amulety. Najbardziej charakterystyczne z nich to różnej wielkości lalki, psy i naczynia. Operując zużytymi przedmiotami z drugiej ręki, Kurka nie tylko zmienia ich cechy materialne, lecz także pole widzenia, w którym je postrzegamy. Czasami posuwa się jeszcze dalej i oferuje nam swego rodzaju mistyfikację. Własnoręcznie tworzy przedmioty, które przy dużej dozie szczęścia mógłby znaleźć w jakimś sklepie ze starociami. Innym razem przywołuje znane nam obiekty, zabawki, takie jak na przykład pluszowy miś, który wykonany jest z brązu i stanowi ważny element utrzymujący w równowadze znacznie optycznie cięższe przedmioty użyte w instalacji.W wielu pracach Piotra Kurki obecne jest różnorako konstruowane napięcie. Może to być napięcie równowagi, jak w przypadku psa opierającego na nosie laskę, lub wspomnianego misia. Innym rodzajem napięcia jest srebrna łza z instalacji pokazywanej w Białymstoku; czujemy tutaj ciężar dojrzałego owocu, który za chwilę spadnie, jest to napięcie nabrzmiałe i wieloznaczne. Innego typu jest pełne nieuwolnionej energii napięcie strun, które pojawia się w pracach takich jak La maison de poète czy Kiedy długo płaczesz... Pokrywająca się z kierunkiem grawitacji ostra linia wertykalna równoważona bywa przez motywy koła, okręgu, obrotu wokół własnej osi na podobieństwo zachowań planet, pogoni dnia i nocy symbolizowanych przez słońce i księżyc, przypływu i odpływu, wreszcie swobodnego tworzenia się obrazów w obracającej się tubie kalejdoskopu. Dzięki temu w momencie, w którym wydaje się nam, że jesteśmy już na tropie dającej się określić narracji, opowieści czy anegdoty, odkrywamy, że istnieją one tylko w nas i w naszych niejasnych przeczuciach.Fakt, że obiekty Piotra Kurki wydają się anachroniczne, jest wynikiem stosowanej przez niego stylizacji. Anachroniczne, czyli niezgodne ze swoim czasem, ale także bezdomne, bo nienależące do żadnego innego. Pozbawiając je czytelnego odniesienia do konkretnego czasu i miejsca, artysta sprawia, że wydaje się nam, iż wyjęto je z naszych snów. I tak jak we śnie obowiązuje tu tylko jedna zasada, braku zasady. Nic nie jest pewne, a podsuwane nam wątki archetypów i symboli okazują się zwodnicze.Tekst pierwotnie opublikowany w katalogu wystawy „Piotr Kurka. Konflikt między dobrem a złem jest chorobą umysłu”, Galeria Arsenał w Białymstoku, 2001
Przypisy1 Louise Bourgeois, Deconstruction of the Father / Reconstruction of the Father, MIT Press Cambridge 1998, s. 2322 Stuart Morgan, Z notatnika kamerdynera sztuki, Gdańsk 1997, s. 1393 Bruno Schulz, Sklepy cynamonowe, Sanatorium Pod Klepsydrą, Kraków 1985, s. 624 Katalog wystawy Latitudes, Bunkier Sztuki, Kraków 1999, s. 235 Bruno Bettelheim, Cudowne i pożyteczne, Warszawa 1985, s. 1516 Schulz, ss. 67 i 687 Katalog wystawy Latitudes, s. 238 Morgan, s. 1379 Morgan, s. 126